Historia Jerzego Jętkiewicza, brata Pani Marii.

W czasie okupacji Jerzy należał do konspiracji i szkolił się w podchorążówce. Szkolenia odbywały się w domu rodziny Jętkiewiczów przy Twardej 11. Pewnego dnia dowiedzieli się o wielkiej wsypie i chłopcy z podchorążówki musieli się rozproszyć, żeby nie dać się aresztować. Jerzy razem z kilkoma kolegami uciekł do Wilna. Tam zaangażował się w partyzantkę wileńską najpierw pod dowództwem gen. Piaseckim, a później gen. Łopaszką. Patrolowali Wilno i Puszczę Augustowską. Jerzy został lekko ranny w rękę i kurował się u ciotki w Wilnie. Miał zakaz wychodzenia z domu, ale pewnego dnia zszedł na dół po papierosy do kiosku i tam został zgarnięty w łapance ulicznej. Został wywieziony w głąb Niemiec do obozu.

„On był bardzo odważny i lubił ‘szpanować’ ” - mówi z uśmiechem Pani Maria. Uciekł z obozu, wsiadł w pociąg, zastrzelił SS-mana z jego pistoletu. Później przebrał się w jego mundur, a swoim płaszczem zakrył zabitego Niemca. „Wysiadł w Warszawie i jak gdyby nigdy nic przyszedł do nas do domu na Twardą 11. Jak mama go zobaczyła, to od razu zemdlała. W gnieździe konspiracji zjawia się nagle SS-man…”- Pani Maria przedstawia nam sytuację.

„Jerzy strasznie się rwał do Powstania i chciał walczyć za wszelką cenę. To nie był tylko patriotyczny obowiązek, ale i dobra rozrywka”- wspomina Pani Maria. Walczył tam bardzo bohatersko, pomagał wywozić rannych z terenów walk powstańczych.

„Jerzy był bardzo przystojny. Uwodził dziewczyny ubrany w pelerynę podhalańską i kapelusz” - wspomina z uśmiechem Pani Maria.

Po Powstaniu znalazł się w oflagu i stamtąd uciekł. Udało mu się nawiązać kontakt z rodziną i przybyć do Płocka. Po dwóch dniach został zaaresztowany przez UB. Trzymali go w więzieniu przez kilka miesięcy. „Jerzy miał w depozycie trochę pieniędzy i zegarek i dał komendantowi depozyt w zamian za podpisanie zwolnienia. Wrócił do domu i pokazał mamie zwolnienie z więzienia. Niestety, musiał jak najszybciej uciekać”. Rodzina zapakowała mu do walizki bieliznę na zmianę, trochę pieniędzy i Jerzy wyruszył w drogę.

Po 3 dniach przyszła widokówka z Czechosłowacji. „Nie wiedzieliśmy, jak tam się dostał. W ogóle nie wiedzieliśmy, co działo się z Jerzym po wyjeździe z Płocka”.

Pani Maria wie teraz, że z Czechosłowacji przedostał się do Anglii, gdzie skończył Akademię Wojskową, a później wyjechał do Francji. Tam spotkał się ze sławnym pianistą Karolem Małcużyńskim. Karol przyjechał do Milanówka i opowiedział nam, że spotkał Jerzego we Francji oprowadzającego francuskie wycieczki (mimo tego, że w ogóle nie uczył się wcześniej francuskiego). Z Francji pojechał do Włoch, skąd też wysyłał widokówki.

Co robił i z czego żył? Jak podróżował i gdzie był pozostaje zagadką.

Wiadomo, że w 1950 roku postanowił wrócić do Polski. Zanim skontaktował się z rodziną został pojmany przez UB i postawiono mu zarzut uczestnictwa w partyzantce wileńskiej i współpracy z francuskim wywiadem. Jak później się okazało, na przesłuchania był brany o godzinie drugiej w nocy. Jedynym znakiem dla rodziny, że Jerzy jest w Warszawie były „odwiedziny” agenta UB który wypytywał o niego. Jerzy został rozstrzelany w 1953 roku w więzieniu na ulicy Rakowieckiej w Warszawie, mimo że nie przyznawał się do większości zarzutów. Takie były metody działania reżimu. „Oprócz jednego sygnału [wizyta agenta UB] nie wiedzieliśmy, co się dzieje.” Sąd skazał Jerzego na karę śmierci i utratę mienia. „Do domu przyszedł nakaz o przepadku mienia. Pytaliśmy się, o co chodzi i czemu tak się dzieje. Urzędniczka powiedziała, że to jest dokument dołączony do aktu zgonu. Tak się dowiedzieliśmy o jego straceniu. Zaczęliśmy wtedy szukać miejsca pochówku.” Mąż Pani Marii nawiązał kontakt z przedstawicielami więziennictwa i dowiedział się, że w tym okresie chowali zabitych na Warszawskim Cmentarzu Wojskowym. Mąż Pani Marii spotkał się z grabarzem, który wskazał miejsce zakopania zwłok pomiędzy trzema małymi modrzewiami. Od tej pory starał się o zezwolenie na grób ziemny i postawienie płyty pamiątkowej. „Mąż narażał swoją reputację i swoje stanowisko, ale po 20 latach udało nam się uzyskać pozwolenie na grób.”- wspomina Pani Maria.