Pani Maria zapytana przez nas o życie w czasach wojny odpowiada:
Było bardzo ciężko. Ojciec nie miał pracy, a matka nie pracowała, bo wtedy kobiety w ogóle nie pracowały. U nas w domu było bardzo dużo ludzi przygarniętych, dwie studentki, różni ranni, których trzeba było przechować...
W domu urządzaliśmy kilka konspiracyjnych Wigilii. Jedną pamiętam szczególnie. Chłopcy przynieśli wielką choinkę, a sanitariuszki robiły ozdoby na tę choinkę. Ozdoby były bardzo ładne i przedstawiały różne sceny rodzajowe z życia konspiracji. Choinka przystrojona była biało-czerwonymi wstęgami, a na górze przyczepiony był Biały Orzeł. Wigilia była bardzo udana. Ktoś przyniósł trochę grzybów, ktoś przyniósł kartofle. Było 10 chłopaków i 10 dziewczyn. Wszyscy zostali na noc ze względu na godzinę policyjną. Śpiewaliśmy kolędy, patriotyczne i partyzanckie pieśni. Rano rozchodzili się pojedynczo. Święta musiały być!
Żegota trochę wspomagała, ale pieniądze nie były bardzo duże. Pochodziły z konspiracyjnych składek w kraju.
Było głodno, ale bardzo ciepło. Janka do tej pory wspomina, że dzieliliśmy się z nią ostatnim kawałkiem chleba.