Trzymali nas tam całą dobę.

„W Płocku czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Ojciec znalazł pracę u Niemca Neumanna” - mówi Pani Maria.

Pani Maria z Matką musiały pójść na posterunek gestapo, żeby się dać zarejestrować, bo przyjechały z Warszawy. „To było straszne przeżycie. Trzymali nas tam całą dobę. Matka mówiła, że nie może pracować, bo jest chora, a ja nie miałam jeszcze 16 lat, więc obowiązek pracy mnie nie obejmował.” - wspomina Pani Maria.

Jak 9 grudnia skończyłam 16 lat to od razu pojawił się nakaz pracy do stoczni rzecznej nad Wisłą. Miałam tam zakładać nity. A ja byłam taką małą dziewczynką, gdzie ja do pracy w stoczni?”- śmieje się pani Maria. „Niemka, która była odpowiedzialna za zatrudnienie, była straszną łapowniczką. Wuj kazał gosposi uprać i dostarczyć jej firanki. Nakaz pracy gdzieś przepadł.”- mówi z uśmiechem Pani Maria.

Płock przed wojną był bardzo licznie zamieszkiwany przez żydowską finansjerę. Z dziesięciotysięcznej społeczności przetrwało tylko kilka osób, które zgłosiły się na gestapo i cudem ocalały. „Za pacyfikację getta płockiego odpowiedzialny był ten sam Niemiec, który zatrudnił Ojca. Był strasznie łasy na wszystkie bogactwa, które zostały po żydowskich finansistach. Zabierał wszystko, co miało jakąkolwiek wartość.” -mówi z niesmakiem Pani Maria.

W marcu 1945 roku do Płocka wkroczyli Rosjanie. Neumann wyjeżdżał z Płocka w ostatniej chwili. Już widzieliśmy wojska rosyjskie, a on zaprzęgał wóz węglowy i uciekał. Nie uciekł jednak daleko. Na rogatkach płockich złapali go chłopi, którzy wiedzieli, kim był i zatłukli go cepami. „Przed wyjazdem Neumann dał mojemu Ojcu klucze do mieszkania. Twierdził, że jeszcze wróci do Płocka”- mówi Pani Maria.

Ojciec Pani Marii, póki nie dostał przydziału na to mieszkanie, nie chciał się do niego wprowadzać. Mieszkanie było parterowe, więc szabrownicy rozkradli to, czego nie zabrał Neumann. W mieszkaniu zostały tylko meble.

Po wojnie Ojciec pani Marii dostał pracę w Starostwie. „Uruchamiał różne fabryki okradzione z urządzeń przez Rosjan. Pieniądze nie miały większej wartości, więc płacili mu w deputatach (czasami chlebem albo innymi produktami). Tak przetrwaliśmy ten najgorszy okres”- opowiada Pani Maria.